czwartek, 20 czerwca 2013

Rozdział 9 / Szkoda słów


14 grudnia. Znów zimny, zimowy poranek. Za oknem jeszcze jest dosyć ciemno, choć jest już ósma godzina. Słońce schowane jest za chmurami. Z podwórka słuchać chrupiący śnieg pod butami przechodniów i wesoły gwar. Choć Boże Narodzenie jest aż za 10 dni, to na każdym sklepie są już powieszone lampki, a w środku stoi choinka, przepięknie ustrojona w kolorowe bańki i gilrandy.
Nimfadora leniwie przewróciła się na drugo bok. Łóżko przeraźliwie skrzypnęło. Jej rudy, grubu kot- Hat- wskoczył na fotel i miałknął domagając się o mleko. Dora otworzyła oczy i przeciągneła się. Następny nudny dzień- pomyślała. Przetarła oczy i wstała, co spodowało następne skrzypnięcie sprężyn w łóżku. Spojrzała niechętnie na budzik. Musiało był jeszcze przed szóstą, bo jeszcze nie zadzwonił.Zdziwiła się jednak widząc na budziku godzinę 8:00. Za pół godziny zaczyna się jej patrol w Heasmade! Pobiegła do łazienki i wzięła szybki, zimny prysznic, który zawsze postawiła na nogi. Ubrała się w szatę aurorską i przygotowała sobie tosty. Nie zapomniała o Hacie, któremu nalała jeszcze gorące mleko do miseczki, a do miski nasypała chrupki. Chwilę później znalazła się na dole. W pubie Pod Trzema Miotłami nie było jeszcze nikogo. Tylko za barem stała Madame Rosmerta i polerowala kieliszki.
- Cześć Dora! Widzę, że się niewyspałaś.
Tonks spojrzała do lustra powieszonego na ścianie. Prychnęła zniesmaczona i wyszła. Zimny wiaterek przeszył jej twarz. Ruszyła w stronę Wrzeszczącej Chaty.

***PIĘĆ GODZIN PÓŹNIEJ***

-Jeszcze tylko pięć minut, tylko pięć...- powtarzała sobie w duchu.- Wytrzymam ten mróz, przecież nie zamarznę w ciągu pięciu minut.
Łaziła już pięć godzina po Heasmade. Rano byli tu uczniowie. Spotkała Harry'ego, Hermione i Rona. Wybiła godzina 13:30. KONIEC. Pobiegła szybo w stronę Trzech Mioteł. Wpadła do baru potykając się o własne nogi.  Madame Rosmerta patrzyła na nią, jakby spadła z księżyca. 
- Alahomora!- wrzansnęła, a drzwi do jej pokoju otworzyły się. Zamknęła ich na klucz, zrzuciła z siebie ubranie i zupełnie naga usiadła na podłodze opierając się o kaloryfer. Przecudne ciepło rozlało się po całym jej ciele. Kiedy w końcu choć trochę się ogrzała, ubrała się w suche ubranie i usiadła przy biurku. Wzięła pierwszą lepszą kartkę i długopis i zaczęła pisać:

Kochany Remusku
.
Strasznie za Tobą tęsknię.
Wpadłam na pewien pomysł: przyjadę do Ciebie na święta:
Co ty na to?
To mój plan i już  go nie zmienisz.

Kocham Cię

Dora

*** TRZY GODZINY PÓŹNIEJ***



dopiszę za tydzień

6 komentarzy:

  1. Dziękuję. Cieszę się, że jednak zdecydowałaś się pisać.
    Już nie mogę doczekać się ciągu dalszego. Domyślam się, że Remus nie będzie zachwycony propozycją Tonks.
    Pozdrawiam Słodka Wariatka

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam na nowy rozdział na z-pamietnika-lupina.blog.onet.pl
    Pozdrawiam Słodka Wariatka

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej!
    A dodasz ciąg dalszy przed wyjazdem?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na nowy rozdział na z-pamietnika-lupina.blog.onet.pl
    Pozdrawiam Słodka Wariatka

    OdpowiedzUsuń
  5. Dopisuj szybciutko! :D
    Czekam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam na nowy rozdział na z-pamietnika-lupina.blog.onet.pl
    Pozdrawiam Słodka Wariatka

    OdpowiedzUsuń