poniedziałek, 25 listopada 2013

środa, 14 sierpnia 2013

info

Kochani,
straaaasznie długo nie pisałam i za to straaaasznie przepraszam! Mam już na kartce napisany nowy rozdział, ale nie wiem kiedy uda mi się go opublikować. Napewno się wyrobię w wakacje. Teraz mam cztery blogi to rozdziały będą się ukazywały rzadziej( tak raz w tygodniu )
Serdecznie pozdrawiam
Lena
P.S. teraz nie zamierzam niszczyć ich związku i dodam więcej miłosnych scen...może aż za bardzo <3

czwartek, 20 czerwca 2013

Rozdział 9 / Szkoda słów


14 grudnia. Znów zimny, zimowy poranek. Za oknem jeszcze jest dosyć ciemno, choć jest już ósma godzina. Słońce schowane jest za chmurami. Z podwórka słuchać chrupiący śnieg pod butami przechodniów i wesoły gwar. Choć Boże Narodzenie jest aż za 10 dni, to na każdym sklepie są już powieszone lampki, a w środku stoi choinka, przepięknie ustrojona w kolorowe bańki i gilrandy.
Nimfadora leniwie przewróciła się na drugo bok. Łóżko przeraźliwie skrzypnęło. Jej rudy, grubu kot- Hat- wskoczył na fotel i miałknął domagając się o mleko. Dora otworzyła oczy i przeciągneła się. Następny nudny dzień- pomyślała. Przetarła oczy i wstała, co spodowało następne skrzypnięcie sprężyn w łóżku. Spojrzała niechętnie na budzik. Musiało był jeszcze przed szóstą, bo jeszcze nie zadzwonił.Zdziwiła się jednak widząc na budziku godzinę 8:00. Za pół godziny zaczyna się jej patrol w Heasmade! Pobiegła do łazienki i wzięła szybki, zimny prysznic, który zawsze postawiła na nogi. Ubrała się w szatę aurorską i przygotowała sobie tosty. Nie zapomniała o Hacie, któremu nalała jeszcze gorące mleko do miseczki, a do miski nasypała chrupki. Chwilę później znalazła się na dole. W pubie Pod Trzema Miotłami nie było jeszcze nikogo. Tylko za barem stała Madame Rosmerta i polerowala kieliszki.
- Cześć Dora! Widzę, że się niewyspałaś.
Tonks spojrzała do lustra powieszonego na ścianie. Prychnęła zniesmaczona i wyszła. Zimny wiaterek przeszył jej twarz. Ruszyła w stronę Wrzeszczącej Chaty.

***PIĘĆ GODZIN PÓŹNIEJ***

-Jeszcze tylko pięć minut, tylko pięć...- powtarzała sobie w duchu.- Wytrzymam ten mróz, przecież nie zamarznę w ciągu pięciu minut.
Łaziła już pięć godzina po Heasmade. Rano byli tu uczniowie. Spotkała Harry'ego, Hermione i Rona. Wybiła godzina 13:30. KONIEC. Pobiegła szybo w stronę Trzech Mioteł. Wpadła do baru potykając się o własne nogi.  Madame Rosmerta patrzyła na nią, jakby spadła z księżyca. 
- Alahomora!- wrzansnęła, a drzwi do jej pokoju otworzyły się. Zamknęła ich na klucz, zrzuciła z siebie ubranie i zupełnie naga usiadła na podłodze opierając się o kaloryfer. Przecudne ciepło rozlało się po całym jej ciele. Kiedy w końcu choć trochę się ogrzała, ubrała się w suche ubranie i usiadła przy biurku. Wzięła pierwszą lepszą kartkę i długopis i zaczęła pisać:

Kochany Remusku
.
Strasznie za Tobą tęsknię.
Wpadłam na pewien pomysł: przyjadę do Ciebie na święta:
Co ty na to?
To mój plan i już  go nie zmienisz.

Kocham Cię

Dora

*** TRZY GODZINY PÓŹNIEJ***



dopiszę za tydzień

środa, 19 czerwca 2013

Co dalej?

Co dalej? Kochani co dalej? Nikt nie czyta tego bloga! Może tylko Słodka Wariatka i Stacy Malfoy! Zawsze pod rozdziałem jeden lub dwa komentarze. Czasami chce się mi z tego powodu płakać. W niektórych blogach komentarze sięgają 50 ! Ale to tylko taki przykład:-)  Zresztą mi już faza Remadorska przeszła więc brak pomysłów. Jeżeli nie będzie chociaż 10 komentarzy to bloga opuszczam, jeżeli będzie dziesięć lub więcej to będę dodawać rozdziały każdego dnia.

Pozdro

Lena

Rozdział 9 / Szkoda słów

14 grudnia. Znów zimny, zimowy poranek. Za oknem jeszcze jest dosyć ciemno, choć jest już ósma godzina. Słońce schowane jest za chmurami. Z podwórka słuchać chrupiący śnieg pod butami przechodniów i wesoły gwar. Choć Boże Narodzenie jest aż za 10 dni, to na każdym sklepie są już powieszone lampki, a w środku stoi choinka, przepięknie ustrojona w kolorowe bańki i gilrandy.
Nimfadora leniwie przewróciła się na drugo bok. Łóżko przeraźliwie skrzypnęło. Jej rudy, grubu kot- Hat- wskoczył na fotel i miałknął domagając się o mleko. Dora otworzyła oczy i przeciągneła się. Następny nudny dzień- pomyślała. Przetarła oczy i wstała, co spodowało następne skrzypnięcie sprężyn w łóżku. Spojrzała niechętnie na budzik. Musiało był jeszcze przed szóstą, bo jeszcze nie zadzwonił.Zdziwiła się jednak widząc na budziku godzinę 8:00. Za pół godziny zaczyna się jej patrol w Heasmade! Pobiegła do łazienki i wzięła szybki, zimny prysznic, który zawsze postawiła na nogi. Ubrała się w szatę aurorską i przygotowała sobie tosty. Nie zapomniała o Hacie, któremu nalała jeszcze gorące mleko do miseczki, a do miski nasypała chrupki. Chwilę później znalazła się na dole. W pubie Pod Trzema Miotłami nie było jeszcze nikogo. Tylko za barem stała Madame Rosmerta i polerowala kieliszki.
- Cześć Dora! Widzę, że się niewyspałaś.
Tonks spojrzała do lustra powieszonego na ścianie. Prychnęła zniesmaczona i wyszła. Zimny wiaterek przeszył jej twarz. Ruszyła w stronę Wrzeszczącej Chaty.

środa, 5 czerwca 2013

Rozdział 8 / Pożegnanie

Pokochała ten dom, jak nigdy przedtem. W prawdzie tego domu przedten nie nawidziała, ale teraz, było to coś innego. Był tu Remus i tylko Remus. Syriusz wprawdzie też tu mieszkał, ale nie przebywał tu całe dnie. On znowu miał Sarę i tylko Sarę. Carolina tu tylko spała. Nie chciała mieszkać w opustoszalym domu, no właściwie nie aż tak opustoszałym, bo Andromeda i Ted już przyjechali, ale kto by chciał mieszkać tylko z ciotką i wujkiem? Zamieszkała więc w domu Grimmauld Place, ale studiowała, by zostać aurorem. Wychodzila z domu wcześnie rano, a wracała po północy. Ministerstwo miało pretensje, nie chciało przyjąć córki Bellatriks Lastrange i w dodatku, która była jeszcze niecałe półroku temu sama śmierciożercą, ale Moody, Dumbledore ich ubłagali.
Tonks otworzyła oczy i uśmiechnęła się sama do siebie. Następny cudowny dzień- pomyślała przewracając się na drugi bok. Lecz nagle sobie coś przypomniała. Uśmiech zszedł z jej twarzy. Remus! Nie przecież to nie może był prawda! Dzisiaj jest pierwszego grudnia! A Remus! Nieee! On...przecież dzisiaj...wyjeżdża do...PODZIEMI!!! Nimfadora pośpiesznie wstała. Ona tu leży w łóżku, kiedy Remus za pięć godzin wyjeżdża i nie zobaczy się z nim przez TRZY MIESIĄCE!!!Pośpiesznie się ubrała nie biorąc prysznica. Zbiegła do kuchni. Nikogo tam jeszcze nie było. Dopiero teraz zauważyła, że jest dopiero szósta rano. Chciała zrobić wszystkim śniadanie. Otworzyła lodówkę. Wyjęła jajka i ziemniaki. Zapaliła różdżką piec i postawiła na nim patelnię. Rozbiła jajka i wrzuciła na patelnię. Obrała ziemniaki i pokroiła w plasterki, które również włożyła na patelnię, ale inną. Kiedy jajka się usmarzyły i ziemniaki też, włożyła na każdy stół. Nalała herbatę do kubków, a kiedy zanosiła ostatnie dwa na stół, upóściła je.
- Cholera!- mruknęła.
Nie miała ochoty wyjmować różdżkę i naprawić te rozbite kubki. Zsunęła się po szawce i rozpłakała zakrywając twarz dłońmi. Do kuchni wpadł Remus i przykucnąl przy Tonks.
- Dora, co się stało?- zapytał.
- Remus, błagam, niewwyyyyjeeeeżżżdżaaaaaaj!
Remus pomógł jej wstać i przytulił.
- Proszę, nie płacz, za trzy miesiące się znowu zobaczymy.
- Tak, za trzy miesiące...a skąd wiesz, że wrócisz...żywy?...
Remus długo nie odpowiadał. Nie wiedział, co jej odpowiedzieć. Nie miał stuprocentowej pewności, że wróci. Ale znowu Dumbledore nie dał by mu zadania, które się kończy śmiercią. Dumbledore. Tak, znowu ten Dumbledore. Nawet Remus, chociaż się tego wstydził, nie ufał Albusowi tak, jak przedtem. Nawet Moody zaczynał coś podejrzewać. dumbledore ciągle gdzieś znikał. Nikt nie wiedział,gdzie w danym momencie przebywa. Remus jednak nie chciał martwić Dory. Ale też nie chciał jej kłamać. Wiedział, że gdyby zginął, ona by się również zamordowała. Nie mógł pozwolić, żeby przez starego, biednego wilkołaka taka piękna, mądra dziewczyna zginęła. Chciało mu się płakać.
- Dora, ja...wrócę żywy! Obiecuję ci. Ale ty mi obiecaj, że jeśli by mi się coś stało, to sobie nic nie zrobisz! I nie waż się za mną przyejechać, nawet nie wiem jakby mnie mordowali.
Teraz Tonks nie wiedziała co odpowiedzieć. Na pewno sobie coś zrobi, kiedy Remus zginie! Lecz nie chciała martwić ukochanego.
- Remus, ja...
- Nimfadoro!...obiecaj...prosze...
- Ooobiecuję...
  • Remus mocno ją przytulił. Stali tak długo, lecz w końcu do kuchni wbiegł Syriusz.
    - Zdążyłem na śniadanie?- zawołał zapinając jeszcze guziki koszuki. Kiedy ich zobaczył zatrzymał się raptownie i uśmiechnął się szeroko.
    - Ooo...- zaśmiał się- ja gniję w łóżku, a wy tutaj...
    - Syriuszu! - przerwał mu Remus i odsunął od siebie Tonks.- Ja z Tonks..yyy...my jesteśmy tylko...
    - Tak, wiem, wiem. Twoja dobrze znana każdemu śpiewka; ale ja jestem dla niej za stary, za biedny...
    - Zbyt niebezpieczny...- odezwał się jakiś głos.
    Wszyscy spojrzeli w stronę, skąd dochodził ten głos. Okazało się, że był to Stworek. Chociaż również znał kołysankę Remusa, to teraz mówił nie do tematu, albowiem mówił sam do siebie, albo do ,,swojej pani'' czyli starego obrazu ze starą wiedźmą w środku.
  • - Zbyt niebezpieczny, zby niebezpieczny ten wasz syn, pani, zbyt niebezpieczny, i ten wilkołak, zbyt niebezpieczny, zbyt niebezpieczny, i ta córka szlamy, zbyt niebezpieczny...yyy...niebezpiecznA!- powtarzał, wycierając półkę starą szmatą.
    - Stworku- krzyknął Syriusz wzkazując palcem na otwarte drzwi- WYJDŹ!
    - Szlaaaaamy- ziewnął przeciągle Stworek i wyszedł wlecząc za sobą tekturowe pudło.
  • - Dupek...- mruknął Syriusz siadając na krześle.- Znowu jaja?!
    -Nie macie nic innego w lodówce- powiedziała Nimfadora i położyła na stół talerze.
  • - Sorry, ja lubię twoje jaja...to znaczy lubię wole oko, ale robisz go już trzeci raz z rzędu no to wiesz..

  • - To zajdźcie sobie do sklepu, to wam zrobię coś innego...- mruknęła i dziubnęła widelcem w jajko.
    - Oj co ty! Teraz już to jest i twój dom. To znaczy BYŁ, teraz przez te dwa tygodnie, kiedy miałaś wolno!
    - No właśnie, BYŁ!- wtrącił się Remus rażąc Syriusza ostrym, pełnym gniewu spojrzeniem- No, to znaczy, że...ciągle będzie to również jej dom, ale po prostu musi mieszkać gdzie indziej!
    Dzięki za obronę Remus, ale nie kłóćcie się już! Głowa mnie cholernie boli! - jęknęła Dora.
    - Lunio, kiedy wyjeżdżasz?- zapytał Łapa.
    Lupin zrobił się podenerwowany, jeszcze więcej niż rano. Zaczął rysować na talerzu widelcem różne kształty i nerwowo przebierał nogami.
    - Mam o dwunastej jedzie mi pociąg, czyli muszę wyjść tak pół godziny wcześniej. Jadę z mugolskiego dworca, więc muszę tam dojechać autobusem, a nie mogę sie deportować.
    - Autoczym?.- zdziwił się Łapa.
  • Nikt mu nie chciał odpowiedzieć. Remus nie chciał mówić o jego wyjeździe, a Nimfadora czuła się podobnie jak Remus. Syriusz po chwili również zrezygnował z rozmowy. Siedzieli tak milcząc i zajadając cicho śniadanie. Zegar nad piecykiem wybił 7:30
  • - Już dziewiąta?- zapytała sama siebie Tonks. Siedziała sama w kuchni. Remus się pakował, a Syriusz karmił hartodzioba.Prześladowały ją najróżniejsze myśli. Co, jeśli Remus zginie? Co, jeśli nie wróci? Co, jeśli odejdzie z Zakonu i przejdzie na stronę Vol...Vol...Voldemorta? Chciała wypędzić wszystkie te negatywne myśli ze swej głowy. Nie chciała o tym myśleć! Nawet sama nie wiedziała dlaczego, zaczęła płakać. Do kuchni wszedł Syriusz, a widząc Nimfadore skrzywił się.
    - Czyżby moja kuzynka płakała z powodu Lunatyka?- zapytał.
    - Idę do sklepu...- powiedziała Dora, wstała od stołu, zarzuciła pelerynę i wyszła nie potykając się o stojak. Syriusz wiedział, że jest z nią, coś nie tak . Na ulicy Grimmauld Place nie byłp widać ani jednej osoby , więc Nimfadora teleportowała się. Znalazła się przed Dziurawym Kotłem. Chwilę później znalazła się już na ulicy Pokątnej. Zaglądała do najróżniejszych sklepów. Nie było zbyt wielkiego tłoku, więc szybko wróciła do domu. Po Grimmauld Place spacerowało bardzo dużo ludzi, więc musiała chwilę poczekać. Kiedy w końcu ostatnia para zakochanych zniknęła za rogiem, Nimfadora wyszeptała hasło, a między dwoma kamienicami pojawiła się jeszcze jedna. Ponieważ torby z zakupami miała ciężkie, wolno szła korytarzem. Przystanęła na chwilę przy drzwiach do kuchni, które były lekko uchylone. Usłyszała jakieś głosy:

  • - No to trzymaj się Luniaczku! Niech ci zdrowie, uroda i te ble ble dotrzymają kroku.- ten głos należał do Syriusza.
    Tonks w jednej chwili podskoczyła z przerażenia. Dlaczego  się z Remusem Syriusz żegna? Bo Remus już chyba wyjeżdża. Wbiegła do kuchni, rzuciła reklamówki gdzieś w kąt i przytuliła się do Remusa.
    - Tonks, ja przepraszam, ale Dumbledore pomylił czas, no i pociąg jedzie mi za pół godziny. Musimy się pożegnać.
    - No to ja was zostawiam.- ogłosił od razu Syriusz, poklepał po ramieniu Remusa i wyszedł.
    - Remus, błagam, nie...- chlipnęła Dora wtulając się w jego marynarkę.
    - Proszę, tylko nie płacz.
    Odsunął ją od siebie i namiętnie pocałował. Nimfadora przymknęła oczy. Wiedziała, że to może być ich OSTATNI pocałunek. Remus  w końcu oderwał się i wyszedł zamykając drzwi. Dora opadła na krzesło i rozpłakała się. Po chwili poczuła jak ramienia Syriusza oplatają ją delikatnie.
    - Ja też będę tęsknić...- powiedział Łapa.- Zagrasz w durnia?

    ----------------------------------------------------------------------------------

    Udało mi się! Jak tam na początku niektórych linijek są takie kropki to trzeba ich ignorować. Przepraszam za błędy, ale cały rozdział pisałam na tablecie XD

    Pozdrawiam

    Lena <3

      czwartek, 30 maja 2013

      Rozdział 7 / Straszna wiadomość

      Znaleźli się przed domem, którego Tonks nigdy wcześniej nie widziała. Była jednopiętrowy, ale bardzo ładny. -
      To twój dom?- zapytała Tonks.
       - Tak, jeśli można go nazwać moim. Po prostu teraz częściej mieszkam z Syriuszem.- powiedział, objął Tonks ramieniem i pomógł jej dojść do środka.
       - Dzięki Remus, wielkie dzięki.- powiedziała.
      Remus uśmiechnął się i posadził na kanapie. Przyniósł jej gorącej herbaty i usiadł obok nie.
       - Remus, powiedz mi proszę wszystko. Skąd wiedziałeś, że mnie potraktowwał Cruciatusem?
       - Doro, ja...kiedy usłyszałem, że pójdziecie do tego parku, postanowiłem, że pójdę za wami.
       - Ale przecież tam nikogo nie było!
       - Pożyczyłem od Harry'ego pelerynę niewidkę. A potem, kiedy cię napadł zrzuciłem ją, a dalej chyba wiesz...
      - Tak, wiem...Ale dlaczego nas chciałeś śledzić?!
       - I jeszcze jesteś zła?
       - Nnie...ale wiesz, że...no..jest to...brzydko.
       - Tak, Tonks, wiem. Ale chciałem ci to wytłumaczyć dzisiaj w kwaterze, a ty mnie nie słuchałaś!
       - Tak, przepraszam...byłam głupia...
       - Nie, Tonks, błagam nie mów tak! Ty nic nie wiedziałaś!
      - No więc? Dlaczego mnie śledziłeś?
       - Dora, ja...tydzień przed jego przyjazdem rozmawiałem z moim kolegą z Francji, chodziłem z nim do Hogwardu. Pracuje razem z Marcelem. On podrywa kobiety, zaczyna z nimi chodzić, potem robi z nimi SAMA WIESZ CO, a...
       - Ale ze mną nic NIE ROBIŁ!!! Remus popatrzył na nią, jak by spadła z księżyca.
       - NIE?!- zapytał z niedowierzaniem, a w jego głosie było słychać ulgę.
       - Nie, skąd na coś takiego wpadłeś?!
       - Myślałem, że ...no po prostu...- a po chwili powiedział prosto z mostu- Po prostu, kiedy u ciebie spał, no to mi było jasne i...
       - Ale on u mnie nie spał!!! No, to znaczy spał, ale nie było nic więcej od całowania i obmacywania!!! Skąd ci to po prostu wpadło do głowy?!!!
       - Kiedy jeszcze wróciłaś tej nocy, byłaś jakaś szczęśliwa, a w dodatku, potem miesiąc później, kiedy wrociłaś od doktora myślałem...myślałem, że jesteś w ciąży!!!
       - CO?!!!!!!
      - Tak Tonks. I jeszcze mi mówił, że kobiety zachodzą w ciąże, później nie mają innego wyjścia, to się z nim żenią, a miesiąc później ucieka od nich i znowu znajduje sobie inną!- wytłumaczył Remus.
       - Remus...przepraszam...że byłam wobec ciebie taka okropna! Ale dlaczego mnie nie ostrzegłeś! - Próbowałem! Ale mnie nie chciałaś słuchać!
       - Przepraszam...- powiedziała jeszcze raz Tonks i się rozpłakała. Remus ją przytulił i pocałował w głowę. Nagle włosy Tonks, zmieniły się znowu na różowe. Remus spojrzał na nią i powiedział szybko trochę ją odsywając.
       - Tonks, popatrz się do lustra.
       - To aż tak źle wyglądam?
       - Nie, Dora popatrz do lustra.
      Nimfadora nie miała innego wyboru.
       - A gdzie tu masz lustro?
       - W łazience, po schodach i pierwsze drzwi w prawo.
       Tonks powłuczyła się do łazienki. Gdy spojrzała w lustro krzyknęłą. Chwilę później, Remus już był przy niej.
      - No i jak?- zapytał.
       - Remus! Remus! AAAA!- krzyknęła i mocno go przytuliła.
       Remus chwilę później trochę ją odsunął i POCAŁOWAŁ. Tonks przymknęła oczy. Kiedy Remus ją od siebie odsunął, obaj się roześmiali i znowu pocałowali.

      ***

      DWA TYGNIE PÓŹNIEJ

       Był środek listopada. Tonks włuczyła się po ulicach Heasmade. Za godzinę kończyła jej warta, a zaraz potem zebranie zakonu, a zaraz potem wizyta u Dumbledora...NIE MA CHWILI SPOKOJU!!! Kiedy Nimfadora pomyślała na Marcela, do oczy wpłynęły jej łzy. Śniły jej się często koszmary z Marcelem. Że jest jej mężem i że mają razem dziecko i że Remus zachorował na FOW, najgorszą chorobę i że...wolała już o tym nie myśleć! Każda kobieta w jej wieku, byłaby w siódmym niebie, kiedy śniłby się jej taki sen. Ale Tonks, uważała go za najgorszy koszmar! Godzina się okropnie dłużyła. W końcu znalazła się przed Kwaterą Główną. Kiedy tylko weszła do środka Carolina wpadła jej w ramiona, Molly przytuliła z całej siły, a Julia...siedziała w końcie jakby płakała.
       - Tonks!- krzyknęła Carolina- Cornelia jest w ciąży!!!
      Tonks poczyła, jakby miała zaraz zwymiotować.
      - CO?!!!- myślała- Cornelia jest w ciąży, a przecież Diego chodzi z Julią. Już wiedziała, dlaczego Julia CHYBA płakała i wiedziała, dlaczego Diego jest jakiś przygaszony. Uśmiechnęła się słabo i pogratulowała Cornelii i Diegu.
       - Tonks, możesz na chwilę?- zapytał Remus łapiąc ją za rękę.
      Nimfadora złapała go za ramię i pociągnęła do pkoju Andromedy.
      - Tak?- zapytała.
       - Dora, ja muszę ci coś powiedzieć.
       - Tak? - Dumbledore dał mi taką misję, że muszę....nawet nie wiesz jak ciężko mi to mówić...po prostu ...MUSZĘ NA TRZY MIESIĄCE WYJECHADŹ DO PODZIEMI, DO WILKOŁAKÓW. Tonks spojrzała na niego, a do jej oczy wpłynęły łzy.
       - Tonks, tylko błagam nie płacz! To aż za dwa tygodnie! Do tego czasu możesz mieszkać tu na Grimmauld Place i będziemy ze sobą każdego dnia! Tonks rozpłakała się, a on ją przytulił.
      ------------------------------------
       Hahahahaha nareszcie udało mi się dodać! Przepraszam, bo miała być wczoraj, ale trudno. Jestem oookrutna....nie myślicie? :D
      Nowa notka będzie mam nadzieję we wtorek lub w środę
       Pozdrawiam
      Lena