czwartek, 30 maja 2013

Rozdział 7 / Straszna wiadomość

Znaleźli się przed domem, którego Tonks nigdy wcześniej nie widziała. Była jednopiętrowy, ale bardzo ładny. -
To twój dom?- zapytała Tonks.
 - Tak, jeśli można go nazwać moim. Po prostu teraz częściej mieszkam z Syriuszem.- powiedział, objął Tonks ramieniem i pomógł jej dojść do środka.
 - Dzięki Remus, wielkie dzięki.- powiedziała.
Remus uśmiechnął się i posadził na kanapie. Przyniósł jej gorącej herbaty i usiadł obok nie.
 - Remus, powiedz mi proszę wszystko. Skąd wiedziałeś, że mnie potraktowwał Cruciatusem?
 - Doro, ja...kiedy usłyszałem, że pójdziecie do tego parku, postanowiłem, że pójdę za wami.
 - Ale przecież tam nikogo nie było!
 - Pożyczyłem od Harry'ego pelerynę niewidkę. A potem, kiedy cię napadł zrzuciłem ją, a dalej chyba wiesz...
- Tak, wiem...Ale dlaczego nas chciałeś śledzić?!
 - I jeszcze jesteś zła?
 - Nnie...ale wiesz, że...no..jest to...brzydko.
 - Tak, Tonks, wiem. Ale chciałem ci to wytłumaczyć dzisiaj w kwaterze, a ty mnie nie słuchałaś!
 - Tak, przepraszam...byłam głupia...
 - Nie, Tonks, błagam nie mów tak! Ty nic nie wiedziałaś!
- No więc? Dlaczego mnie śledziłeś?
 - Dora, ja...tydzień przed jego przyjazdem rozmawiałem z moim kolegą z Francji, chodziłem z nim do Hogwardu. Pracuje razem z Marcelem. On podrywa kobiety, zaczyna z nimi chodzić, potem robi z nimi SAMA WIESZ CO, a...
 - Ale ze mną nic NIE ROBIŁ!!! Remus popatrzył na nią, jak by spadła z księżyca.
 - NIE?!- zapytał z niedowierzaniem, a w jego głosie było słychać ulgę.
 - Nie, skąd na coś takiego wpadłeś?!
 - Myślałem, że ...no po prostu...- a po chwili powiedział prosto z mostu- Po prostu, kiedy u ciebie spał, no to mi było jasne i...
 - Ale on u mnie nie spał!!! No, to znaczy spał, ale nie było nic więcej od całowania i obmacywania!!! Skąd ci to po prostu wpadło do głowy?!!!
 - Kiedy jeszcze wróciłaś tej nocy, byłaś jakaś szczęśliwa, a w dodatku, potem miesiąc później, kiedy wrociłaś od doktora myślałem...myślałem, że jesteś w ciąży!!!
 - CO?!!!!!!
- Tak Tonks. I jeszcze mi mówił, że kobiety zachodzą w ciąże, później nie mają innego wyjścia, to się z nim żenią, a miesiąc później ucieka od nich i znowu znajduje sobie inną!- wytłumaczył Remus.
 - Remus...przepraszam...że byłam wobec ciebie taka okropna! Ale dlaczego mnie nie ostrzegłeś! - Próbowałem! Ale mnie nie chciałaś słuchać!
 - Przepraszam...- powiedziała jeszcze raz Tonks i się rozpłakała. Remus ją przytulił i pocałował w głowę. Nagle włosy Tonks, zmieniły się znowu na różowe. Remus spojrzał na nią i powiedział szybko trochę ją odsywając.
 - Tonks, popatrz się do lustra.
 - To aż tak źle wyglądam?
 - Nie, Dora popatrz do lustra.
Nimfadora nie miała innego wyboru.
 - A gdzie tu masz lustro?
 - W łazience, po schodach i pierwsze drzwi w prawo.
 Tonks powłuczyła się do łazienki. Gdy spojrzała w lustro krzyknęłą. Chwilę później, Remus już był przy niej.
- No i jak?- zapytał.
 - Remus! Remus! AAAA!- krzyknęła i mocno go przytuliła.
 Remus chwilę później trochę ją odsunął i POCAŁOWAŁ. Tonks przymknęła oczy. Kiedy Remus ją od siebie odsunął, obaj się roześmiali i znowu pocałowali.

***

DWA TYGNIE PÓŹNIEJ

 Był środek listopada. Tonks włuczyła się po ulicach Heasmade. Za godzinę kończyła jej warta, a zaraz potem zebranie zakonu, a zaraz potem wizyta u Dumbledora...NIE MA CHWILI SPOKOJU!!! Kiedy Nimfadora pomyślała na Marcela, do oczy wpłynęły jej łzy. Śniły jej się często koszmary z Marcelem. Że jest jej mężem i że mają razem dziecko i że Remus zachorował na FOW, najgorszą chorobę i że...wolała już o tym nie myśleć! Każda kobieta w jej wieku, byłaby w siódmym niebie, kiedy śniłby się jej taki sen. Ale Tonks, uważała go za najgorszy koszmar! Godzina się okropnie dłużyła. W końcu znalazła się przed Kwaterą Główną. Kiedy tylko weszła do środka Carolina wpadła jej w ramiona, Molly przytuliła z całej siły, a Julia...siedziała w końcie jakby płakała.
 - Tonks!- krzyknęła Carolina- Cornelia jest w ciąży!!!
Tonks poczyła, jakby miała zaraz zwymiotować.
- CO?!!!- myślała- Cornelia jest w ciąży, a przecież Diego chodzi z Julią. Już wiedziała, dlaczego Julia CHYBA płakała i wiedziała, dlaczego Diego jest jakiś przygaszony. Uśmiechnęła się słabo i pogratulowała Cornelii i Diegu.
 - Tonks, możesz na chwilę?- zapytał Remus łapiąc ją za rękę.
Nimfadora złapała go za ramię i pociągnęła do pkoju Andromedy.
- Tak?- zapytała.
 - Dora, ja muszę ci coś powiedzieć.
 - Tak? - Dumbledore dał mi taką misję, że muszę....nawet nie wiesz jak ciężko mi to mówić...po prostu ...MUSZĘ NA TRZY MIESIĄCE WYJECHADŹ DO PODZIEMI, DO WILKOŁAKÓW. Tonks spojrzała na niego, a do jej oczy wpłynęły łzy.
 - Tonks, tylko błagam nie płacz! To aż za dwa tygodnie! Do tego czasu możesz mieszkać tu na Grimmauld Place i będziemy ze sobą każdego dnia! Tonks rozpłakała się, a on ją przytulił.
------------------------------------
 Hahahahaha nareszcie udało mi się dodać! Przepraszam, bo miała być wczoraj, ale trudno. Jestem oookrutna....nie myślicie? :D
Nowa notka będzie mam nadzieję we wtorek lub w środę
 Pozdrawiam
Lena

wtorek, 28 maja 2013

Rozdział 6 / Tylko Remus

Kiedy Remus po raz pierwszy zobaczył Tonks z Marcelem wyglądał, jak rażony piorunem. Normalnie nic nie pokazywał, ale Tonks za dobrze go znała. Wiedziała, że założył tylko jedną ze swoich masek, a w środku wszystko wyło z bólu. Z Marcelem chodziła już dwa miesiące.  Od czasu, kiedy Remus zobaczył ich po raz pierwszy, nie odezwali się do siebie ani raz. Marcel również wszedł do zakonu. Moody na początku miał pewne wątpliwości. Wiedział, że z Marcelem jest coś nie tak, ale Tonks go tak długo błagała, dopóki się nie zgodził. Dumbledore często nie pojawiał się na zebraniach. Ciągle się gdzieś wybierał i nawet Alastor nie wiedział, gdzie przebywa.
***
- Dobra, na dzisiaj posiedzenie zakańczam!- powiedział Szalonooki układając w kupkę wypełnione raporty.- Następne za tydzień o tej samej godzinie!
Wszyscy zaczęli wychodzić.
- Doro, gdzie dzisiaj pójdziemy?- zapytał Marcel, kiedy w kuchni został już tylko Remus.- mamy dzisiaj przecież  dzisiaj wolny wieczór.
Pocałował ją namiętnie w usta. Dora spojrzała ukradkiem na Remusa, który wyglądał, jakby zaraz miał zwymiotować.
- Nie wiem…może do tego romantycznego parku w Londynie?- zaproponowała.
- Lasnera? Wspaniały pomysł!- powiedział i znów się do niej przykleił.
Stali tak długo ze złączonymi ustami, dopóki nie przerwał im Remus i odepchnął Tonks od Marcela.
- Co ty robisz?!- oburzyła się Tonks.
- Nimfadora, chciałbym z tobą porozmawiać na osobności.
- Po pierwsze; nie NIMFADORO, a po drugie, właśnie to robisz!- warknęła.
- Na osobności!- powtórzył Remus, który również się już zdenerwował.
- Dora nie ma przede mną żadnych tajemnic!- powiedział Marcel, któremu również już dochodzila cierpliwość.
- Poczekaj Marci…- mruknęła Dora i pociągnęła Remusa do sąsiedniego pokoju.
- Czego?!- warknęła dużo ostrzej niż zamierzała.
- Wcale mi się tej twój Marcel nie podoba.- powiedział prostu z mostu.
- jesteś zazdrosny?!
- Tonks, każdy facet ze mną na czele był by o ciebie zazdrosny!   
Nimfadora spojrzała mu głęboko do oczu, a potem dodała:
-Więc to wszystko?! Chciałeś mnie tylko ostrzec przed moim chłopakiem?!!!
- Tak…
Tonks wyszła zatrzaskując drzwi. Pocałowała marcela w policzek i wyszli. Znaleźli się  w parku Lansera. Tak jak poprzednim razem, nikogo tutaj nie było. Usiedli na ławce i zaczęli się całować. Wszędzie strasznie pachniało bzem. Dora tu tak tkwiła, przyklejona do swojego chłopaka.
- To zbyt piękne, by była to prawda…- myślała rozmarzona.
Wstali i nadal się całując poszli dalej.
- Miałaś kiedyś jakiegoś chłopaka?- zapytał w końcu Marcel.
- Taa…nie…tak! Ale nie kochałam go AŻ TAK, jak ciebie!- skłamała Dora. Niechciała mu mowić o Remusie. Wiedziała, żeby ją porzucił.
- Jak się nazywał?
- Yyyyy….Tom…Tim…Tom!
- Co ty taka niepewna ?
- Trochę…głowa mnie boli!- wypaliła.
- A jak się z nim rozstałaś?
- Noooo…pokłóciliśmy się! Tak normalnie!
 Nimfadorze robiło się coraz gorzej. Nie miała ochoty dłużej rozmawiać o wymyślonym chłopaku. Chciała iść już do domu lub….sama się tego wstydziła, ale…przeprosić Remusa. Sama nie wiedziała dlaczego. Nagle Marcel zatrzymał się przed nią i głęboko spojrzał w jej czarne oczy.
- Doro…- wyszeptał, a chwilę później uklęknął przed nią i powiedział ściśniętym głosem- Nimfadoro Vulcupelo Tonks, wyjdziesz za mnie?
Tonks spojrzała na niego zszokowanym wzrokiem .Takiego pytania się nie spodziewała.
- yyyy Marci?
- Tak?- zapytał ciągle klęcząc.
Dopiero teraz to do niej dotarło. Nie może przecież te zaręczyny przyjąć! Zna go dopiero DWA MIESIĄCE!!! I…i…ona chyba nadal kocha Remusa! Nie może mu tego zrobić!
- Nie…- wydyszała- nie jestem odpowiednią kobietą dla ciebie…
- CO?!!!- teraz już wstał i chwycił ją za przód szaty mocno nią potrząsając- Masz kogoś?!!! Masz?!!!
Tonks nie umiała powiedzieć NIE. Miała przecież Remusa i kochała go!
- Tak…mam- jęknęła.
- Nie mów mi, że jest to ten WILKOŁAK?!!!!!!!!
- JEST!!!! I NIE NAZYWAJ GO TAK!!!!!!!!!
- ZDZIRO JEDNA!!!! ŚWINIO!!!!  ZDRADZIŁAŚ MNIE!!!!! ZDRADZIŁAŚ!!!!!- wrzeszczał i popchnął Tonks tak brutalnie, że aż się przewróciła. Wykorzystał tej chwili i wymierzył w nią różdżką.
- CRUCIO!!!!- ryknął- CRUCIO! CRUCIO! NO I CO TERAZ ZROBISZ?! NIMFADORO?! CRUCIO!
Tonks zwijała się z bólu. Ach błagam, żeby mnie ktoś uratował…- myślała.
W końcu Marcel zamachnął się jeszcze raz i wrzasnął:
- ŻEGNAJ!!! AVADA KEDA….
- Drętwota!!!!!!!- ktoś krzyknął, a Marcel padł na ziemię.
Tonks obróciła głowę w kierunku , skąd dochodził głos wybawcy. Był to Remus. Podbiegł do niej i mocno przytulił.
- Remus….Remusku…- szlochała wtulając się w niego.
- Już dobrze…nie martw się…- powiedział i mocniej ją przytulił.
W końcu pomógł jej wstać i zawiadomił wszystkich aurorów. Natychmiast się zjawili.
- Chciał zamordować Nimfadore! Zabierzcie go!- powiedział Remus wskazując palcem na nieprzytomnego Marcela.- I potraktował ją Cruciatusem!
Tonks zdziwiło to, skąd to Remus wszystko wie. Kiedy aurorzy zniknęli zapytała się go:
- A skąd ty wiesz, że…
- Na wytłumaczenia będzie czas później. Chodź zaprowadzę  cię do mojego domu i trochę podleczę. Zaprowadziłbym cię do Munga, ale jest tam teraz pełno, bo wilkołaki napadły jakąś wioskę, a Molly nie ma w domu.

Po tych słowach, złapał ją za rękę i się deportowali.
---------------------------------------------

Podoba się.? Wiem, że to, że ten Marcel się jej oświadczył jest takie dziwne, ale w następnym rozdziale się dowiecie. Następny rozdział aż za tydzień, bo mam jeszcze innego bloga i tam też trzeba dodawać! Jeszcze jedno: Którego bloga wam przypomina mój blog...
 A po drugie: jak sie domyślacie, co będzie w rozdziałach, bo wam napisałam tytuły, to jak myślicie, co będzie w rozdziale " Kłótnia i rozwód" ?
Komentujcie

pozdrawiam

Lena

to jest park Lasnera


środa, 22 maja 2013

Rozdział 5 / Dumbledore i Marcel


- Tonks, czy wszystko w porządku?
- Ach tam...hmmm
- Otwórz nareszcie oczy!
Dora powoli otworzyła powieki. Jakie szczęście! Jest poniedziałek, a ona nie musi do pracy, bo jest jeszcze cały tydzień na chorobowym! Nad sobą zobaczyła głowę Caroliny. Kręcone włosy sterczały jej do wszystkich stron. Była jeszcze w piżamie.
- Co mnie budzisz tak wcześnie? jęknęła Dora przecierąc oczy.
- Jest ósma, a jeśli dobrze słyszałam, to na dziewiątom jesteś umówiona z Albusem Dumbledorem.
Teraz uśmiech zszedł z twarzy Tonks. Wszystko sobie przypomniała. Spotkanie  z Dumbledorem, Diega i Julie i  wkońcu  kłótnie z Remusem.
- A skąd ty wiesz, że mam się spotkać z Dumbledorem?- zapytała Nimfadora siadając na łóżku.
- Skąd? Całą noc mówiłaś przez sen: Albusie, ja mam jutro jeszcze wolne, a dziewiąta to jest wcześnie.
- No i w końcu, kiedy wczoraj wieczorem chciałam ci przynieść jeszcze herbatę to zza drzwi usłyszałam tego patronusa- Powiedziała Carolcia odsłaniając firanki- I co Remus?
- Nic, wszystko w porządku...
- Wiesz, że nie o to pytam!
Po chwili Carolina znała całą prawdę.
- Aha...teraz już rozumiem...- powiedziała zawstydzona.- Śniadanie?
Dora skinęła głową w odpowiedzi.
Godzinę później, ubrana w najlepszy garnitur aurorski( żeby nie wypaść głupio przed Dumbledorem) pożegnała się z kuzynką i deportowała się do Heasmade. Przeszła wązką uliczką koło Wrzeszczącej Chaty. Czuła dziwne skurcze w żołądku. Co Albus Dumbledore, sławny dyrektor Hogwardu i wielki czarodziej chce od niej?
W końcu dotarła do bramy. W szkole jeszcze nie było uczniów. Było tu jakoś cicho i pusto...teraz już zaczęła biec, bo była spóźniona. W duchu się modliła, żeby nie doszło do spotkania z Filchem. Ale stało się coś gorszego. Kiedy wbiegła do drugiego korytarza, wpadła prosto na Snape'a. Chwilę później, leżeli obaj na kamiennej posadzce masując sobie głowy.
- Co ty tu robisz Nimfadoro?- zasyczał wstając.
- A co cię to obchodzi, Snape?
- Nic, ale szkoda, że już nie jesteś uczniem, bo bym ci dał szlaban!
- Naszczęście! A teraz zjeżdżaj mi z drogi!- warknęła i pobiegła w stronę gabinetu dyrektora.
- Cholera!- mruknęła, kiedy dopiegła- Nie dał mi hasła.
-Pudding malinowy?- zaryzykowała, ale gargulec ani się nie poruszył- Cukierki bąbelki? Cytrynowy mus malinowy? Kaszka manna? Pizza? Krem śmietankowy? AAA cholera!!!!
Nagle gargulec ustąpił  w bok. Ale nie było to hasło. To Dumbledore wyszedł z drugiej strony, żeby poszukać Tonks, bo była spóźniona już piętnaście minut.
- Ach Nimfadoro! Chodź do środka! Zapomniałem dać ci hasła!- powiedział patrząc na nią zza okularów połówek.
Tonks weszła do gabinetu dyrektora. Była tutaj ostatnim razem siedem lat temu, kiedy podpaliła szatę Julii. Od tego czasu, gabinet się wogóle nie zmienił.
- Nimfadoro...- zaczął siadając naprzeciwko-... wiem, że miałabyś mieć jeszcze tydzień wolnego, ale uczniowie przyjeżdżają już za dwa tygodnie i grozi im niebezpieczeństwo. Prosiłbym cię, żebyś od jutro prowadziła patrole w Heasmade. Poprosiłem również aurorów z innych krajów. Załatwię ci mieszkanie, naprzykład w Trzech Miotłach u Madame Rosmerty. Będziecie patrolowali w dwójkach, tobie dopasowałem aurora z Francji- Marcela Goetymora- będzie z tobą patrolował. Jutro chcę cie już widzieć w Heasmade, o dziewiątej wieczorem, na trzy godziny zaczynasz wartę. Marcel przyjeżdża aż za dwa tygodnie, kiedy przyjadą uczniowie. Teraz możesz patrolować sama, bo jeszcze nie ma uczniów, więc nie sądzę, żeby jakiś śmierciożerca zaatakował wioskę. Nimfadoro, ja w ciebie wierzę. Jesteś dzielna, mądra i jesteś wspaniałą czarodziejką. Do widzenia.
- Ach, tak, do widzenia...-wyjąkała i wyszła.

DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ

Tonks włóczyła się  po brudnych brukowanych ulicach Heasmade. Następny tydzień nudy- myślała. Wczoraj przynajmniej spotkała Harry'ego i pomogła się mu dostać do szkoły, ale teraz....czekać! Właściewie dzisiaj przyjeżdża ten jakiś Marcel. Szybkim krokiem poszła w stronę Trzech Mioteł. Nie myślała już o Remusie, nie był tego wart. Myślała o Marcelowi Goetymore. Jak wygląda? Jest przystojny? Młody? Czy mówi  z tym wspaniałym francuzkim akcentem? Wybiła godzina dwunasta. Kończyła wartę. Weszła do Trzech Mioteł. Chciała wypić jakiś porządny napój, a nie tylko zwykłą wodę, którą dostawała na patrol. W Trzech Miotłach było pełno. Przy każdy stoliku ktoś siedział. Jednak z tyłu, na jej  ulubionym miejscu siedział mężczyzna. Mógł mieć około dwudziestu pięciu lat. Tonks powlokła się w stronę stolika, gdzie siedział. Miała ochotę na chwilę samotności, lub oczywiście spotkanie  z tym kimś. Siedział popijając kremowe piwo. Kiedy zobaczył, że Tonks idzie w jego kierunku, uśmiechnął się szeroko.
- Mogę się przysiąść?- zapytała Dora
- Ach tak! Oczywiście! Marcel Goetymore.- przedstawił się
- Tonks....Nimfadora- powiedziała czując, że się robi czerwona.
- Ach to ty będzie ze mną patrolowała wioskę? Bardzo mi miło!
- Ach tak....mi też- uśmiechnęła sięjeszcze szerzej
- Podobno jesteś świetną aurorką!
- Naprawdę tak o mnie mówią? W takim razie się cieszę...
- Dyrektor Hogwardu mi powiedział, że jesteś metarrfologiem i że cię poznam, bo masz....miałaś różowe włosy. A dlaczego teraz nie masz?
- Tak jestem metarfologiem, ale straciłam te niezwykłe umiejętności dwa miesiące temu, bo miałam wypadek.
- Ach taaak. Rozumiem! Nie masz nic przeciwko temu, żebym cię zaprosił na króciótki spacer po tej cudownej wiosce.
- Cudownej?!....ach tak, nie mam nic przeciwko temu- powiedziała i uśmiechnęła się.
Szli w milczeniu. Parę razy tylko Marcel zadał jakieś pytanie.
- A ty Marcelu, gdzie pracujesz?- zapytała po chwili Tonks, wiedząc, że nie może dłużej tylko tak chodzić w milczeniu z tak wspaniałym chłopakiem.
- Mów mi Marci, tak jak wszyscy. A do ciebie chyba mówić TONKS?
- Tak, tak! Nienawidzę swojego imienia!
- Ale mi się bardzo podoba! YYY Tonks?
- Tak?
- Nie masz nic przeciwko temu, żebym został....twoim chłopakiem?
- Ale Marci! Znamy się dopiero dwadzieścia minut.- powiedziała z niechęcią Dora, bo bardzo chciała, żeby Marcel został jej chłopakiem.- Ale tak...zgadzam się.
- Dla Remusa!- pomyślała.
Marcel nagle zatrzymal się gwałtownie i przyciągnął do siebie Tonks. Złapał jej głowę w swoje dłonie i pocałował( strasznie się przy tym szarpiąc).
Kiedy w końcu się oderwali, przez głowę Tonks przeleciała okropna myśl: Ona zdradziła Remusa, tak samo jak Diego Cornelie.
--------------------------------------

i prosze...nowa notka. Wydaje mi się strasznie nudna i wogóle nie chciało mi się jej pisać. Przepraszam za błędy, bo mam MAŁY problem z palcami. Nowa notka będzie we wtorek! Jeśli chcecie znać nazwy rozdziałów aż do Bitwy O Hogward( dalej nie zdradzę) to piszcie z komentarzach.

Pozdrawiam

Lena

P>S> wiem, że notka trochę krótka ale jest u nas straszna burza i muszę wyłączyć komputer

wtorek, 21 maja 2013

Rozdział IV / Problemy


Sekundę później Tonks zobaczyła w oddali Norę. Wolno poszła w jej kierunku. Postanowiła porozmawiać z Molly. Już parę razy u niej była również w sprawie Remusa, a Molly zawsze ją trochę pocieszyła. Cichutko zastukała w drzwi. Usłyszała wewnątrz jakiś hałas, a po chwili zza drzwi rozległ się przestraszony głos Molly:
- Kto tam?
- To ja. Nimfadora Tonks. Chciałabym porozmawiać.
Molly jednak nie otworzyła lecz znów zapytała, w sprawie ochrony:
- Kiedy się poznałyśmy?
- Kiedy przewróciłam stojak.- odparła spokojnie Nimfadora.
Tym razem kobieta otworzyła uśmiechając się szeroko.
- Tonks! Kochaniutka! Wejdź!- zawołała i usunęła się na bok, żeby Tonks mogła wejść.- Znowu Lupin?
- Yhmmm….- mruknęła Dora kiwając głową.
Molly zaprowadziła Tonks do kuchni. Nikogo tam już nie było. Pani Weasley posadziła Nimfadore za stołem i poszła przygotować herbatę.
- A więc co ci znów zrobił?- zapytała stawiając przed nią kubek z gorącą herbatą i usiadła naprzeciwko.
- Dzięki Molly.- mruknęła Tonks.
- Więc co ci zrobił?
- Ppoprosiiłł mmnie o….
- Rękę?!- przerwała Molly.
- Nie. O …tylko o rozzmowęęęę- teraz Tonks już zupełnie wybuchnęła płaczem.
- No ććśś…już dobrze- pocieszała ją Molly przytulając.
Płacząc i krztusząc się łzami, Dora opowiedziała przyjaciółce całą rozmowę między nią a Remusem. Kiedy skończyła Molly przytuliła ją mocno i powiedziała  z zatroskaną miną:
- Tonks, faceci są tacy! Zobaczysz, że kiedyś na pewno zmieni zdanie!
- Kiedyś, ale nie sądzę…
- Zobaczysz! Wszystko będzie dobrze. Ja z nim spróbuję porozmawiać! Z uparciuchem jednym!- rzekła i zaśmiała się.
- Dzięki Molly, wielkie dzięki.- Tonks również się uśmiechnęła.
 Wtem ktoś zapukał do drzwo i obie podskoczyły. Molly podbiegła do drzwi z wystawioną różdżką.
- Kto tam?- zapytała.
- To ja. Albus Dumbledore, przyprowadziłem Harry’ego.
Molly( z czego Dora bardzo się zdziwiła) nie zadała ochronnego pytania, tylko od razu otworzyła drzwi. Do kuchni wszedł dyrektor Hogwardu, a za nim Harry Potter.
- Ale mnie wystraszyłeś Albusie!- powiedziała pani Weasley ściskając Harry’ego – Mówiłeś, że przyprowadzisz Harry’ego aż jutro!
- Tak, pzrepraszam! Poszło nam szybciej, niż myślałem. Slughorna nie trzeba było długo namawiać. To oczywiście zasługa Harry’ego. O! Dzień dobry Nimfadoro!
 Harry gwałtownie podniósł wzrok na Tonks.
- Hej profesorze! Cześć Harry!- powiedziała i z trudem się uśmiechnęła.
- Cześć Tonks! Dzień dobry pani Weasley!- pozdrowił Harry dziwnie spoglądając na Dorę.
Tonks wiedziała, dlaczego.  Harry jeszcze nigdy nie widział jej z mysimi włosa i taką bladą, chudą, po prostu, jak to mówił Ron: Wygląda jak Jęcząca Marta!
- Lepiej już pójdę!- powiedziała szybko, wstając i narzucając pelerynę na ramiona- Dzięki za herbatę i pociechę, Molly.
- Nie wychodź, mną się nie przejmuj- rzekł Dumbledore- I tak muszę już iść!
- Nie, nie muszę już lecieć!- odpowiedziała – Dobranoc!
Wyszła, za drzwiami okręciła się w miejscu i znikła.
Pojawiła się w parku Lasmera, niedaleko swego domu. Wolała nie teleportować się prosto przed dom ze względu na niebezpieczeństwo grożące ze strony śmierciożerców. Wolno przechodziła parkiem. W głowie jej panował straszny bałagan nie z tej ziemi. Palce miała mocno zaciśnięte na różdżce. W parku nie było nikogo. Nagle, gdy weszła do drugiej dróżki zza krzaków dobiegł ją jakiś chichot. Wystawiła różdżkę przed siebie. Powoli zaczęła się skradać. Schowała się za drzewo i wychyliła się, żeby coś zobaczyć. To, co tam zobaczyła, zupełnie ją zamurowało.
Za krzakiem na kocyku( w czym poznała robotę Stworka) siedziało dwoje ludzi. Była to Julia z Diegiem. Całowali się.
- Ach Diego!- mruczała całując go po raz kolejny, a on ją również.
W Tonks się gotowało.
- A więc Diego udawał, że jest chory, a kiedy Cornelia wyszła na zebranie spotkał się Julią. A więc Diego zdradzał Julię! A Julia. Najlepsza szkolna przyjaciółka Dory, całuje się  z mężem swojej drugiej najlepszej przyjaciółki- Corneli.
Tonks nie chcąc im przeszkadzać deportowała się już teraz przed swój dom. Nie interesowali ją w tej chwili żadni śmierciożercy. Wszystko się w niej gotowało. Wpadła do domu. Odrzuciła pelerynę na kanapę. Kiedy wbiegała po schodach na górę, zderzyła się z Caroliną.
- I co?!- zapytała podekscytowana.
- Nic.- odpowiedziała.- Powiem ci jutro. Jestem strasznie zmęczona. Zrobisz mi herbatę? Ja pójdę się umyć i pójdę spać.
Carolina skinęła głową, a Dora weszła do łazienki. Siedziała długo pod ciepłą wodą , aż w końcu postanowiła wyjść. Na nocnym stoliku stał kubek z herbatą. Wypiła łyk i położyła się. Jednak ledwo zamknęła oczy, sypialnię coś oświetliło. Popadła różdżki wpatrując się w to dziwne coś. Jednak po chwili opuściła różdżkę i uśmiechnęła się pod nosem. Poznała wobec patronusa Dumbledora.
- Nimfadoro…- odezwał się basowy głos – Pojaw się jutro w moim gabinecie, mam do ciebie ważną sprawę. Dziękuję. Albus.
Tonks z myślą w głowie, co Albus chce jej powiedzieć zasnęła.
----------------------------------------------
Przepraszam za taki krótki rozdział, ale brak czasu. Mam nadzieję, że nowy pojawi się jutro.
Do Słodkiej Wariatki: Wiem, że mało uczuć między nimi, ale według mich obliczeń, w15 rozdziale już się jej Remus oświadczy, a potem nie będzie już żadnych kłótni między nimi.

Pozdrawiam

Lena

niedziela, 19 maja 2013

Rozdział III / Szczera rozmowa, szczere wyznanie


Następnego dnia czuła się już lepiej, a do tygodnia zupełnie wyzdrowiała. Teraz leży w swoim łóżku. Włosy ma porozrzucane na poduszce. Są ciągle mysie. Teraz jej już to nawet nie przeszkadzało, chociaż ciągle czuła wstręt do tego koloru. Blizny już również prawie zniknęła, ale te chwil, kiedy ich miała, były wstrętne. Wiedziała, jak się musi czuć Remus, który te blizny ma ciągle.
Śni się jej piękny sen. Siedzi w salonie na Grimmauld Place i gra z Syriuszem i Remusem w eksplodującego durnia. W końcu wygrywa Tonks, a Syriusz ogłasza, że idzie spać. Tonks siada na kanapie, a Remus obok niej. Przybliża się do niej, kładzie dłonie na jej policzkach i…
- Dora!!! Dora!!! Obudź się!!!- dobiegł ją z nie wiadomo kąt głos…kobiecy!
Otworzyła leniwie oczy. Nad nią stała Carolina z różdżką w ręku.
- Cari!- zawołała spłoszona Dora pośpiesznie siadając na łóżku- Tylko nie aguamenti!
- Jak zaraz nie wstaniesz będę musiała!
- Dobra, już wstaję…
Od kiedy Carolina zamieszkała w jej domu, każde rano Tonks przeżywała taką pobudkę. Kiedy Carolina oświadczyła, że pójdzie zrobić śniadanie, Dora powlekła się do łazienki. Wzięła szybki prysznic, a włosy uczesała w krótki warkocz schodzący na prawą stronę. Kiedy zeszła do kuchni, kanapki były już przygotowane na stole. Tonks usiadła naprzeciwko Caroliny i zabrała się do kanapki.
- Kiedy twoi rodzice przyjadą?- zapytała po chwili milczenia Carolina.
- Szczerze to nie wiem. Wiem tylko, że kiedy mieli 10. Rocznice ślubu, to wyjechali na tydzień do Paryża, a teraz, kiedy mają 20. Rocznice i w dodatku jechali, to znaczy teleportowali się na Bahamy, to będą tam według mnie… miesiąc, a może dwa…w każdym bądź razie wcale mi ich tu nie brakuje.
Carolina tylko uśmiechnęła się pod nosem.
Pół godziny później, kiedy żołądki miały pełne, Tonks postanowiła, że musi nauczyć Carolcie jakąś piosenkę z Fatalnych Jędz. Zaprowadziła Caroline do swojej sypialni i posadziła na łóżku. Na nocnej szafce Tonks stało dziwne urządzenie. Radio Veneficus*. Dora stuknęła parę razy różdżką w radio, a z niego  poleciała głośna muzyka.
„Move your body like a hairy troll
Learning to rock and roll
Spin around like a crazy 'elf
A' Dancin' by himself
I boogie down like a unicorn
No stoppin' till the break of dawn
Put your hands up in the air
Like a dog, or just don't care (...)

Move around like a scary ghost
Spooking himself the most
Shake your booty like a boggart in pain
Again and again and again
Get it on like an angry specter
Who's definitely out to get ya'
Stamp your feet like a leprechaun
Gettin' it on, gettin' it on”
Tonks ponownie stuknęła różdżką w radio, które się od razu wyłączyło.
- No i jak? Podobało się?- zapytała Dora patrząc na podekscytowaną Carolinę.
- Tonks! To było wspaniałe! Musisz mnie tej piosenki nauczyć!
Dora wyciągnęła z szafy dwoje czarnych leginsów i czarne bluzki z napisem „ Fatalne Jędze”. Obie szybko się ubrały w te ciuchy. Tonks wskoczyła na łóżko trzymając w ręce różdżkę. Carolina włączyła radio.
„Move your body like a hairy troll
Learning to rock and roll- zaśpiewała Dora wyłączając radio.
„Move your body like a hairy troll
Learning to rock and roll- powtórzyła Carolcia.
Po półgodzinnym ćwiczeniu w końcu obie zaśpiewały.

„Move your body like a hairy troll
Learning to rock and roll
Spin around like a crazy 'elf
A' Dancin' by himself
I boogie down like a unicorn
No stoppin' till the break of dawn
Put your hands up in the air
Like a dog, or just don't care (...)

Move around like a scary ghost
Spooking himself the most
Shake your booty like a boggart in pain
Again and again and again
Get it on like an angry specter
Who's definitely out to get ya'
Stamp your feet like a leprechaun
Gettin' it on, gettin' it on”
Śmiejąc się opadły na łóżko ciężko oddychając.
- Tonks, nigdy się tak świetnie nie bawiłam!- uśmiechnęła się Carolina.
- Ja też nie!
PIP PIP PIP- zaczął pipać zegarek Caroliny, a za chwilę pokazała się w nim głowa Moody’ego:
- Carolina, dziś o 18:00 zebranie Zakonu. Tonks, jeśli będziesz mogła przyjdź też!- oznajmił i zniknął.
- Cholera, która godzina?- zapytała Carolina.
- 12:48, ponad 5 godzin do zebrania!
- Pójdziesz też?
- Yhmmm…tak, muszę…
- Ale Moody powiedział, że jeśli będziesz mogła, po prostu jeśli dasz radę to…
- Ale ja muszę z kimś porozmawiać!- przerwała jej Dora.
- Z kim?
- Yhmmm….z Remusem…
- Ou! Tonks leci na Remusa! Tonks leci na Remusa!- zawołała uradowana Carolcia skacząc po łóżku.
- Nie! Musimy porozmawiać w sprawie…yyy…takiego raportu, który mi dał Moody, a ja go nie rozumiem!- skłamała Tonks.
- Auror i nie rozumie raportu, a w dodatku prosi o pomoc wilkołaka!!!- zawołała Carolina, skacząc jeszcze wyżej i nawet nie zauważyła, kiedy Tonks wyszła.
Dora w jednej chwili żałowała, że pozwoliła Carolci mieszkać w jej domu. Zbiegła do kuchni i skuliła się na krześle płacząc w kolana.
- Jak ona mogła?!- myślała.- Jak?!
Chwilę później, kiedy Carolcia zauważyła, że jest w pokoju sama, uświadomiła sobie, że powiedziała za dużo. Zeszła pośpiesznie do kuchni, żeby poszukać Dory. Znalazła Tonks w kuchni, usiadła obok niej i objęła ją ramieniem.
- Dora! Przepraszam!- wyjąkała zawstydzona.
Tonks podniosła na nią mokre oczy i powiedziała roztrzęsionym głosem:
- Nic…nie…szkodzi…ja cie rozumiem…ty jesteś jeszcze…
- Śmierciożercą!...ja wiem…- przerwała jej Carolina.
- Nie! Nie to miałam na myśli, ale…
- Proszę! Nie rozmawiajmy o tym!
- Dobra!
- Tonks, czy ty naprawdę czujesz coś do Remusa?
- Nie wygadasz?
- Skąd! Jesteś moją najlepszą przyjaciółką i kuzynką, a prawdziwe przyjaciółki i kuzynki nic nie wygadają!
- Dobra! Ja …to  nie jest zwykła przyjaźń! Między nami jest coś większego! Ja go chyba naprawdę…kocham, a on mnie CHYBA też…
Carolina tylko uśmiechnęła się w odpowiedzi.
***
O w pół do szóstej dziewczyny były przygotowane. Dora ubrała sobie ciuchy, które dostała w szpitalu
( biały T-shirt, czarne leginsy i białe trampki). Wyszły na ganek. Cieplutki wiaterek musnął jej włosy. Złapały się za ręce i teleportowały z cichym pyknięciem. Pojawiły się przed dwiema kamienicami.
- Kwatera Główna Zakonu Feniksa znajduje się na Grimmauld Place 12.- wyszeptała Tonks.
Dwie kamienice się poruszyły i zaczęły się usuwać, żeby w miejscu szczeliny pokazał się dom Blacków. Dora i kuzynką weszły do środka.
- Cześć wszystkim!- zawołała już od progu Tonks.
- Heja heja!- mruknął Moody- Spóźniłyście się!
- Jak!?- zawołała
- Żartuję…- mruknął- Ale się pośpieszcie, bo muszę kończyć już za godzinę!
Tonks posłusznie usiadła na krześle między Syriuszem i Remusem.
- A więc…- zaczął Szalonooki-… Cornelio, mówiłaś, że Diego dzisiaj nie przyjdzie, bo się źle czuje…
- Zgadza się!- przerwała Cornelia-  Jest jakiś chory. Ciągle narzeka, że głowa go boli.
- Dobrze! A ty Hestio, mówiłaś, że Carolina nie przyjdzie, bo ma dużo pracy.
- Tak!
Moody nudził przez całą godzinę. W końcu rozdał każdemu raport i życzył dobrej nocy. Tonks postanowiła, że z Remusem porozmawia następnym razem. Prawdę mówiąc trochę się wstydziła, ale Remus był pierwszy.
- YYY…Tonks…możemy porozmawiać?- zapytał niepewnie podchodząc do niej.
- Ach tak! Jasne!- odpowiedziała i skinęła na Caroline, żeby już poszła do domu.
Remus zaprowadził ją do swojego pokoju na pierwszym piętrze. Ten pokój był zawsze czysty i nigdy nie było tu bałaganu. Tonks usiadła na kanapie a Remus obok niej.
- Naprawdę się ci podoba to ubranie, co dostałaś w szpitalu?- zapytał.
- CO?!- pomyślała Tonks.- To on o tym chce ze mną rozmawiać?!
- Ach tak!- bąknęła- Podoba.
- Bo wiesz…to ja ci kupiłem….ale nie w tym rzecz…
- CO?! Remus jej kupił bluzkę z napisem LOVE FOREVER?!!!- myślała.
- Doro!- zaczął- Chciałbym z tobą porozmawiać co jest między nami, a bardziej co ja do ciebie czuję. Wiem, że te parę sekund po twoim obudzeniu coś ode mnie usłyszałaś i ty to też powtórzyłaś, ale wiem , że ty to nie myślałaś poważnie.
Dora już chciała mu przerwać, ale Remus był pierwszy.
- Nie, nie przerywaj mi!- odezwał się- Mi jest już i tak ciężko. Doro, ale ja to myślałem poważnie. Tak, kocham cię Nimfadoro Tonks, nawet nie wiesz jak bardzo! „Kocham” , to małe słówko, a dla mnie znaczy tak wiele! Kiedy weszłaś do Zakonu w ogóle nie myślałem, że mógłbym się w tobie zakochać. Byłaś taka radosna i beztroska. Dopiero w Departamencie Tajemnic, kiedy zobaczyłem cię. Leżałaś jak martwa. Dopiero wtedy uświadomiłem sobie, ile tak naprawdę dla mnie znaczysz. Byłem jedyny z Moodym, który przeszedł tą bitwę bez zranienia. Deportowałem się razem z tobą do szpitalu Św. Munga. Tam od razu się tobą zajęli. Na drugi dzień przyszedłem zaraz z rana i siedziałem przy tobie cały dzień.  Trzeci dzień, siedziałem tam również aż do zmroku. Czwartego i piątego dnia już nie dałem rady. Zapach szpitala stał się dla mnie najgorszym zapachem. Nawet gorszym od… Graybecka.  Szóstego dnia również nie przyszedłem. Syriusz był również jakiś dziwny, ale ciągle go prześladowali więc biegał tam i s powrotem po całej Anglii. Zresztą znalazł sobie dziewczynę. Tą Sarę, która jest pielęgniarką w szpitalu. Ciągle chodził z nią na spacery. Prawie go nie widziałem. Wróciłem do siebie do domu. Po co miałem siedzieć w tym brudnym, dużym domu sam, jak Syriusz się zajmował tylko nią. Ale siódmego dnia jednak przyszedłem. Coś mnie tam pociągnęło. Siedziałem przy tobie, ale może bym uciekł, gdybyś nagle się nie poruszyła i przemówiła. To była najcudowniejsza chwila w moim życiu! Oczywiście  w szpitalu nie mogłem po sobie dać nic znać, ale kiedy przyszedłem do mojego domu , po prostu usiadłem na krześle i rozpłakałem się. Po raz pierwszy w życiu płakałem ze szczęścia! Płakałem długo, długo nie mogłem się powstrzymać. Tak  chciałem , żebyś do mnie przemówiła, żebym mógł cię przytulić i pocałować!
- Więc zrób to!- przerwała mu Tonks.
- Że co proszę!?
- No normalnie! Czy ty od dłuższego czasu nie zauważyłaś, że ja cię również kocham?!
- Dora! Ty nie możesz!

- A kto mi zakazuje?!
- Ty tego nie rozumiesz?!- ryknął Remus niespodziewanie- Ja jestem dla ciebie za stary, za biedny, a przede wszystkim jestem WILKOŁAKIEM!!!!!
- Ale mnie to wcale nie obchodzi…rozumiesz?!!!!!- załkała Dora, a do jej oczu wpłynęły łzy.
Remus podszedł do niej, ponieważ opowiadając swoją historię zdążył obejść parę razy pokój. Złapał ją za rękę, postawił i mocno przytulił. Po chwili odsunął się od  niej i namiętnie pocałował. Dora przymknęła oczy. Wiedziała, że tą chwilą musi się nacieszyć. Miała rację. Remus po chwili oderwał się od niej i opadł na kanapę chowając twarz w dłoniach. Tonks podeszła do niego, ale on ją odepchnął.
- Co ty robisz?!!!- ryknął.- Całujesz się z wilkołakiem, przytulasz się do niebezpiecznego zwierzaka?!!!! Dziewczyno, opamiętaj się!!!!! Jesteś totalnie nieodpowiedzialna!!!!!!! Zachowujesz się jak dzieciak, którym tak naprawdę jeszcze jesteś!!!!!
Dora nie mogła dłużej wytrzymać.
- AAAA…TO JEŚLI TY TAK, TO DOWIDZENIA LUPINIE!!!!!!!!!! I NIGDY MI SIĘ NIE POKAZUJ NA OCZY!!!!!!- wrzasnęła i wybiegła na podwórko, skąd deportowała się z głośnym trzaśnięciem.
* Veneficus to po łacinie- czarodziejskie
--------------------------------------------------------------------------------
 No i jak? Chciałyście więcej uczuć to macie, ale ja nie jestem taka dobra!!!!! Ale obiecuję, że się wszystko wyjaśni.....za jakieś pięć rozdziałów:D
Czytam bloga Topin Zawsze spoko i się pytam Magdy: Kiedy będzie u ciebie nowa? Bo długo nie pisałaś!
i czytam jeszcze od Ady z pamiętnika lupina i też się pytam kiedy nowa.
Nie znacie ktoś Jestęę Kotęę? Bo strasznie długo nie pisała na Miłość od zawsze(...)
Zaajebista to moja koleżanka z klasy....czy wy lubiecie blog Ginny jej cenne życie?

Nie wiem kiedy nowa notka, ale do tygodnia miałaby się pokazać!

Pozdrawiam 
Komentujcie
P>S> Jeśli wy dwie nie odpowiecie kiedy u was nn to nie pokaże się u mnie nn....

Lena

wtorek, 14 maja 2013

Rozdział II / Powitania i wiadomości


Ale nie byłby Remus Remusem, gdyby się nagle od niej nie oderwał ze słowami: Ach, przepraszam...nie powinienem...

- CO ty!- oburzyła się- Przecież nic się  nie stało!

Do sali wpadł uzdrowiciel z uzdrowicielką Sarą*. Zaczęli wypytywać Tonks, jak się czuje w międzyczasie wlewając jej cuchnący płyn do ust.

- Pani rodzice już są na dole, w recepcji., Za chwilę przyjdą panią odwiedzić. Teraz tam coś załatwiają z pani zdrowiem.

- Dobra! Muszę się trochę ogarnąć!- wykrzyknęła Dora, wszystkich przestraszając.

Remus pomógł jej wstać i zaprowadził ją do łazienki. Tonks usiadła na krześle dziękując Remusowi. Powoli wstała podtrzymując się i spojrzała do lustra. Po łazience rozległ się jej krzyk. Remus, gdy tylko to usłyszał, przyskoczył do drzwi i zapytał się: Czy wszystko gra?

- Ach tak! Wszystko OK!- odkrzyknęła  Dora roztrzęsionym głosem.

Nie było wszystko OK, ani nic nie grało! CO TO ZA WYGLĄD???!!! Była strasznie chuda( ale OKROPNIE!!!) i blada, jak jeszcze nigdy! Jej twarz przeszywały czerwone, głębokie blizny! A włosy! Ach te włosy! Nie różowe, ani czerwone czy ( przy najgorszym ) białe...tylko BRĄZOWE O MYSIM ODCIENIU!!!
-Tonks? Otworzysz?- dobiegł ją zza drzwi głos Remusa.
Tonks podeszła chwiejnym krokiem do drzwi, zgrzytnął klucz i za drzwiami pojawił się Remus z jakąś reklamówką.
-Tonks?- rzekł nieśmiało- Nie wiem skąd to wytrzasnęli, ale ta uzdrowicielka posyła ci ubranie.
Tonks tylko coś bąknęła w rodzaju „dziękuję” i zamknęła mu drzwi przed nosem. Weszła pod prysznic, gdzie siedziała dobrych piętnaście minut, a później ubrała tylko majtki i biustonosz i stanęła przed lustrem zaciskając oczy. Nic się nie działo! Gdzie różowe włosy! Gdzie jej metarfologia!? Kiedy była mała, to chodziła do doktora, który jej mówił, że po wielkim wypadku może dojść do czegoś takiego jak zaburzenie metarfolog. Dorze napłynęły łzy do oczu, jak pomyślała, że się jej to przytrafiło. Poczesała trochę te dziwne, oryginalne, mysie włosy i włożyła ciuchy, które jej przytaszczył Remus: biały, ciasny T-shirt z napisem LOVE FOREVER, czarne leginsy i białe trampki.  Później wpięła do włosów spinkę i wyszła.
-Tonks! Jak wspaniale wyglądasz!- wykrzyknął Remus na jej widok.
- No…dzięki…- uśmiechnęła się słabo- Ale te włosy….KOSZMAR!!!!
Remus uważnie się jej przyjrzał, a potem pomógł położyć się do łóżka.
-Dla mnie jesteś zawsze…- zaciął się-…śli…yyy…pię….ładna…
- Ach dzięki…- bąknęła Tonks, ale miała nadzieję, że Remus powie COŚ więcej.
Nie miała więcej czasu na rozmyślania, ponieważ w tej chwili otworzyły się drzwi, przez które wbiegła Andromeda, a za nią człapał Ted. Jednak nie byli tylko oni dwaj dzisiejszymi gośćmi. Zaraz za rodzicami Dory pojawił się Syriusz**, tak uśmiechnięty, że mu się aż jadaczka rozwalała. Wszedł również Moody, Kingsley, Cornelia, Diego, Hestia, Julia i …..Carolina. Tonks patrzyła na nich z szeroko otwartymi oczami, a na jej twarzy gościł serdeczny uśmiech. Dromeda podbiegła do córki i przycisnęła swój mokry od łez policzek do jej bladej dłoni.
- Doro! Doruniu!- szlochała.
- Witaj mała!- powitał ją Alastor.
Wszyscy zaczęli ściskać Tonks. Kiedy wypełnili swoje zadanie, Dora dostrzegła w kącie pokoju jedną osobę, która jako jedyna się z nią nie przywitała. Poznała ją. Była to córka Bellatrix Lastrange, jej kuzynka…Carolina. Syriusz, który dostrzegł przemykający cień, który przeszedł po twarzy Tonks, gdy zobaczyła Caroline, podszedł do dziewczyny, złapał ją za rękę i zatrzymał przed łóżkiem Tonks. Dora dopiera teraz dostrzegła to podobieństwo do jej matki. Miała wprawdzie jasne włosy, ale kręcone jak Bellatrix. Jej oczy były tak samo czarne, bystre, przebiegłe, ale wypełnione łzami!  Chuda, wysoka postać, ubrana w białą skurzaną kurtkę i czarne dżinsy, stała teraz jak winna przed sądem.
- Dorka…-zaczęła Julia-… Carolina przybyła do Departamentu Tajemnic po stronie śmierciożerców, ale odeszła po naszej stronie!
Cornelia widząc zakłopotanie na twarzy Tonks rozpoczęła historię z Departamentu Tajemnic: Tonks, jak wspomniała Julka..
- Julia! Nie Julka!- warknęła Julia.
- No więc, jak wspomniała Julia…- zaczęła Cornelia, podkreślając ostatnie słowo- Carolina przybyła do DP wraz z śmierciożercami, ale walczyła po ich stronie tylko chwilkę. Kiedy Hestię zaatakował Yaxley, ona widząc, że Yaxley jest bliski zwycięstwa rzuciła w niego drętwotą…
- Widząc to Bellatrix..- przerwała Hestia, bo wiedziała, że się musi również odezwać jak ten temat dotyczy również jej- …rzuciła parę razy w Carolcie Avadą…rozumiesz?! Matka rzuciła na córkę Kedavrą!
- Ale się nie trafiła!- dodał Diego.
- No właśnie!- rzucił Kingsley.
- Caroline w końcu trafił Malfoy…Lucjusz…ale była to tylko drętwota…- kontynuował Szalonooki-…i  Carolina trafiła na trzy dni do Munga, a po ocknięciu stanowczo przyznała, że chce być po stronie Zakony Feniksa.
- A dzisiaj koniecznie chciała się z tobą zobaczyć!- zakończyła Julia.
- Ach ty moja  kochana kuzynko!- uśmiechnęła się Dora, z trudem usiadła na łóżku i przytuliła kuzynkę.
- No cóż…nie wiedziałam, że tak szybko mi wybaczysz!- bąknęła trochę zakłopotana Carolina i również przytuliła Tonks.
Dora przez ramię Caroliny ujrzała swoją matkę, która szeptała do Teda z łzami w oczach: Ach wiedziałam! Wiedziała, że kiedyś będą się kochać jak siostry!
Kiedy w końcu Tonks wyplątała się z objęć kuzynki zapytała: Czy ktoś oberwał podczas bitwy?
- Nie…- odpowiedział Syriusz- … naszczęście, ale Lucjusz Malfoy, twój KOCHANY  wujek trafił do Azkabanu!
- CO!?- wyrwało się Tonks- Syriusz! Po pierwsze… Lucjusz wcale nie jest KOCHANYM wujkiem! A po drugie… dlaczego? Przecież dementorzy są po stronie Sami- Wiecie- Kogo!
- Tak, ale posłał go tam sam…hmm..Ten- Którego- Imienia- Nie – Wolno- Wymawiać!- wytłumaczył Kingsley.
- Dlaczego!?- Tonks była zszokowana.
- Lucjuszowi nie udało się zdobyć przepowiedni, a na dodatek ją rozbił!- powiedziała Cornelia.
- Jeszcze się czegoś dowiem?- zapytała zdenerwowana Dora, zła na siebie, że tyle ją ominęło.
- Ooo taak!- zaczęła drażnić się z Dorą Julia.- Mamy nowego ministra!
- CO!? Nie ma już tego palanta z cytrynowym melonikiem?! A kto jest NEW?
- Ten palant nr. 2…Scrimgeour!
- Ten wampir?!
- Zgadza się!
Do sali weszła uzdrowicielka Sara i wszystkich wyprowadziła ze słowami, że pacjentka potrzebuje odpocząć. Kiedy wszyscy wyszli Tonks opadła na poduszki szczęśliwa. Było jej trochę przykro, że Remus się z nią nie pożegnał jakoś osobiście, ale wiedziała, że na takie chwile, mają czas całe życie!

* Kto to taki ta Sara, to się dowiecie w nowym rozdziale...
** Postanowiłam, że Syriusz w końcu nie umarł, bo bez niego by było nudno:D

-------------------------------
Mam nadzieję, że notka się podobała. Zawiesiłam mojego drugiego bloga więc będą się rozdziały ukazywały częściej. Nowa mam nadzieję, że będzie w piątek!
Teraz do Magdaleny Brześkiewicz( blog: Topin historia światu potrzebna) i Ady Noteć( z- pamietnika- lupina)...wiem dziewczyny, że czytacie mojego bloga, a kiedy ukaże się nowa notka na waszych rozdziałach?
Czekam, bo jestem bardzo ciekawa co się dalej wydarzy..
Pozdrawiam
Lena